In the film, the contradiction of reality is reinforced by a third force. Stefano Dionisi, the handsome young actor cast as Farinelli, mouths the words fastidiously during the generous operatic
Juli 1782 in Bologna) war ein berühmter italienischer Sänger (Kastrat) des 18. Jahrhunderts. English: Farinelli (January 24, 1705 – September 15 or 16, 1782), was the stage name of Carlo Maria Broschi, one of the most famous Italian soprano castrato singers of the 18th century. Français : Carlo Broschi, surnomé Farinelli, est un chanteur
Najbardziej podobne filmy do Farinelli: ostatni kastrat Lista zawiera podobne filmy ułożone na podobieństwe. Silnik referencyjny podniósł poważny, realistyczny, urzekający i wzruszające filmy z fabułą zawierającą tematy taniec, artyści i showbiznes, biograficzny, muzyk, życie muzyka, sztuka i muzyka głównie w gatunkach Dramat
Fast Money. Podczas inauguracji zagra oczywiście Orkiestra „Klassik Modern” Karkonoskiej Filharmonii Kameralnej. Orkiestra – spełnienie marzeń jednego człowieka. Romana Samostrokova – wiolonczelisty, aranżera i kompozytora, który wokół tego projektu skupił innych muzyków, wraz z ich ambicjami, zadeklarowaną chęcią współpracy i współtworzenia czegoś nowego, nie bacząc na niewiadome przed nimi. Zaowocowało to powołaniem orkiestry. A ryzyko niepowodzenia całego przedsięwzięcia było duże. Wszak mieli grać muzykę klasyczną, a to materia niełatwa w odbiorze i raczej mniej popularna niż np. disco polo. A jednak – udało powstała w 2005 roku. Repertuar wykonywany przez nią jest bardzo zróżnicowany – obejmuje zarówno perły muzyki klasycznej różnych form i stylów, począwszy od baroku aż po muzykę współczesną, jak i największe hity muzyki popularnej oraz filmowej, w autorskich aranżacjach Romana Samostrokova.– Z jednej strony to było spełnienie marzenia, bo ja od zawsze lubiłem granie w zespole większym niż trio czy kwartet, ale nie w takim dużym, jak orkiestra symfoniczna – mówi Roman Samostrokov. – Jak jestem poza strefą komfortu, to dla mnie jest ciekawiej. Cały czas chciałem coś robić, więc jak przyjechałem w 2004 roku do Jeleniej Góry ze Lwowa, zacząłem o tym myśleć. Przy dużej orkiestrze symfonicznej można utworzyć zespół mniejszy, który jest też bardziej mobilny – mniej ludzi to, na przykład, mniej samochodów do przemieszczania się na koncerty w terenie. I poprzez to rozwijamy też kulturę muzyczną w tych miasteczkach, w których nie ma możliwości prezentowania wielkich koncertów symfonicznych i nikt specjalnie o tym nie myśli. Wiadomo – im większa instytucja, tym jest bardziej nieruchawa. Dla tej orkiestry dużo repertuaru stworzyłem sam, ponieważ tak naprawdę aranżacji na taki skład jest niewiele i nie zawsze one są dobre jakościowo. Mamy w zespole sympatycznych ludzi, lubimy się ze sobą spotykać. – deklaruje upływem lat „Klassik Modern” poszerzyła swój repertuar: zaczęto przygotowywać koncerty dla dzieci, np. z muzyką z filmów Disneya i innych. Opracowany jest także repertuar dla mniejszego składu – tria lub kwartetu. Takie koncerty cieszą się dużym powodzeniem w małych miejscowościach. Artyści stali się rozpoznawalni także dzięki subskrybcjom na nie ma stałego źródła finansowania. Trzeba na każdy koncert poszukiwać sponsorów, pisać projekty. Postanowiono więc, że należy utworzyć stowarzyszenie. I ono powstało, w 2013 roku, z inicjatywy piętnastu muzyków Orkiestry Kameralnej „Klassik Modern”. Otrzymało nazwę „Stowarzyszenie Muzyczno-Wydawnicze „Klassik Modern” – jest organizacją pozarządową, a jego główne cele to, między innymi, propagowanie muzyki z różnych epok i stylów, umuzykalnianie dzieci i młodzieży, promocja i wyszukiwanie młodych talentów, wspieranie edukacji muzycznej dzieci, pomoc w pozyskiwaniu instrumentów. Prezesem stowarzyszenia jest Maciej stowarzyszenia została zainaugurowana koncertem charytatywnym na rzecz młodej uczennicy Szkoły Muzycznej, którą zaopiekowało się ono po tragedii rodzinnej, która ją spotkała. Dzięki pomocy, jaką otrzymała (między innymi pozyskano dla niej instrument – wiolonczelę, a Roman Samostrokov prowadził z nią dodatkowe ćwiczenia), zdała egzaminy do Akademii Muzycznej w Katowicach. Ukończyła ją i dwa lata temu została przyjęta do Filharmonii Dolnośląskiej w Jeleniej Górze. Gra tu do dzisiaj. W 2014 roku, dzięki nawiązaniu współpracy z artystami muzykami w Pradze, stowarzyszenie objęło patronatem oraz przeprowadziło rekrutację uczestników ze strony polskiej do udziału w X Mistrzowskich Międzynarodowych Warsztatach Wykonawstwa Muzyki Klasycznej „Summer Prague Academy” w Pradze. Na przełomie 2018 i 2019 roku stowarzyszenie rozpoczęło realizację drugiego projektu koncertowego, dofinansowanego ze środków zewnętrznych. Projekt obejmował 10 koncertów zrealizowanych w mniejszych miejscowościach Dolnego Śląska: Lubaniu, Złotoryi, Bolkowie, Lwówku Śląskim oraz Zawidowie. W jego ramach zrealizowano dwa programy koncertowe, a w ramach działań edukacyjnych – powołano Edukacyjne Centrum Artystyczne im. Stefana Strahla w Jeleniej Górze, które zaprasza dzieci i młodzież do udziału w programach umuzykalniających w zakresie śpiewu operowego, śpiewu estradowego i nauki gry na instrumentach. Proponowane są także zajęcia teatralne i plastyczne. Wszystkie zajęcia prowadzone są pod kontrolą wykwalifikowanej kadry specjalistów.– Mamy szereg programów muzycznych. Od kiedy tutaj mieszkam, stworzyłem ok. 1000 aranżacji, np. „Muzyka Ennio Morricone”, „Muzyka the Beatles” (aranżacje w stylu barokowym), muzyka filmowa. Podczas każdego koncertu wykonujemy od 14 do 18 utworów, zależnie od czasu trwania. Poznaliśmy upodobania publiczności i sporo przez te lata wypracowaliśmy. – mówi tej pracy i lat doświadczeń jest pomysł na stworzenie Karkonoskiej Filharmonii Kameralnej – projekt ten bazuje na doświadczeniach orkiestry „Klassik Modern” i Stowarzyszenia Muzyczno-Wydawniczego „Klassik Modern”. Mimo że Roman Samostrokov i muzycy z nim współpracujący mają duże doświadczenie w funkcjonowaniu poza instytucjonalnym obiegiem, to jednak nie są wolni od wątpliwości, czy ten plan zostanie uwieńczony sukcesem. Pozyskali sponsora – Związek Gmin Karkonoskich. Ustalono zasady współpracy – ZGK będzie pomagać w opracowywaniu projektów i udostępniać swoją salę na próby. Mają szerokie plany artystyczne i liczy od 16 do 20 osób. Składy zmieniają się w zależności od programu. W razie potrzeby skład jest poszerzany lub zmniejszany. Najmniejszy to 13 osób. Przez ostatnie trzy lata muzycy częściej występowali poza Jelenią inauguracja działalności Karkonoskiej Filharmonii Kameralnej nastąpi podczas uroczystego koncertu inauguracyjnego, który odbędzie się 1 lipca w Auli I Liceum Ogólnokształcącego w Jeleniej Anna Patrys, która tym koncertem świętuje 20-lecie pracy artystycznej– Pani dyrektor liceum, Jolanta Paszowska, bardzo przychylnie odniosła się do pomysłu zorganizowania koncertu w pięknej auli „Żeroma”. Ta sala ma jedną z najlepszych akustyk w Jeleniej Górze. Ja tam grałem i wiem, że jest to miejsce odpowiednie na tego typu występy – mówi Roman Samostrokov. W programie koncertu znajdą się między innymi kompozycje z filmu „Farinelli, ostatni kastrat” w reżyserii Gerarda Corbiau, z 1994 roku. Farinelli, dysponujący trzyipółoktawową skalą głosu, był prawdopodobnie jednym z najwybitniejszych śpiewaków operowych swojej epoki. W filmie jego głos odtworzono, łącząc cyfrowo głosy kontratenora Dereka Lee Ragina i polskiej sopranistki Ewy Małas-Godlewskiej. W Jeleniej Górze arie Farinellego zaśpiewa Anna Patrys.– Z tym programem wystąpiliśmy już 7 lat temu w Kościele Garnizonowym. Wtedy kościół wypełniono do ostatniego miejsca. Mamy też wspaniałą solistkę o unikatowym głosie – to jest sopran dramatyczny o rozpiętości trzech oktaw – powiedział Roman niedawna wszystkimi sprawami orkiestry zajmował się sam. Ale ostatnio część obowiązków organizacyjnych przejęła żona, Vitalina Samostrokov, bo trudno jest połączyć kwestie organizacyjne, pisanie projektów czy prowadzenie rozmów z pracą artystyczną, komponowaniem, próbami. Ale muzyk znalazł czas na swoją nową pasję – fotografię i video, a efektem tych zainteresowań jest jego autorski kanał na Karkonoska Filharmonia Kameralna ma szansę spełnić niezaprzeczalnie pozytywną rolę w krzewieniu kultury muzycznej w regionie, bowiem organizacyjnie i artystycznie jest przygotowana, by docierać ze swoim programem do małych miast i miasteczek. Umiejętne, staranne łączenie lekkich, popularnych kompozycji z perłami muzyki klasycznej oraz doświadczenie edukacyjne muzyków może wpłynąć na podniesienie nie tylko stopnia umuzykalnienia dzieci i młodzieży, ale i poziomu kultury muzycznej, szeroko rozumianej. No i będzie jeszcze muzyka, a ona, jak powiedział Jimmy Page, uznawany za jednego z najwybitniejszych gitarzystów wszech czasów: „To najlepszy język do poruszenia serc ludzi na całym świecie.”Urszula Liksztet
Balet "Casanova w Warszawie" w choreografii Krzysztofa Pastora będzie dostępny na platformie w sobotę 14 listopada o fot. Ewa Krasucka Balet w choreografii Krzysztofa Pastora według libretta Pawła Chynowskiego, z muzyką Wolfganga Amadeusa Mozarta w opracowaniu i pod batutą Jakuba Chrenowicza oraz w scenografii laureata Oscara, sławnego włoskiego projektanta Gianniego Quaranty znanego z realizacji scenografii do takich filmów jak Pokój z widokiem, Farinelli: ostatni kastrat czy Wiek XX jest swobodną interpretacją warszawskiego epizodu wspomnień Giacomo Casanovy i rzeczywistych wydarzeń. Sięgając do tej historii, twórcy przedstawienia kierowali się jednak bardziej duchem niż literą jego pamiętników, przywołując klimat oświeceniowej Warszawy i królewskiego teatru czasów Stanisława pozostawił nam swój literacki wizerunek poszukiwacza przygód, ryzykownych flirtów, salonowego splendoru i dworskich rozrywek, tajemnych podniet w salonach gry i za kulisami teatrów. Ale nade wszystko wykreował autoportret namiętnego uwodziciela. Czy był nim w istocie, czy może jedynie szukał ideału, którego nigdy nie spotkał? Takie pytanie zadają sobie twórcy przedstawienia Polskiego Baletu Narodowego, w którym oglądamy całą plejadę naszych solistów z Vladimirem Yaroshenką, Yuką Ebiharą i Maksimem Woitiulem na czele. Przypomnijmy, że Casanova odwiedził Warszawę jesienią 1765 roku w drodze powrotnej z podróży do Petersburga. Miał już wtedy za sobą niezliczone romanse, skandale obyczajowe, przekręty finansowe, ucieczki przed konsekwencjami i liczne podróże po całej Europie. Ciągnęła się za nim sława uwodziciela i hazardzisty. Wciąż gotów był na nowe wyzwania, ale szukał już pewnej stabilizacji. Liczył na posadę sekretarza na polskim dworze królewskim. Obracał się u nas w najlepszym towarzystwie, bywał gościem u książąt Czartoryskich, zbliżył się nawet do króla Stanisława Augusta. Ze szczególnym upodobaniem przebywał jednak wśród włoskich tancerzy królewskiego baletu. Zaprzyjaźnił się z opiekunem rozrywek dworskich, hrabią Augustem Moszyńskim, poznał antreprenera królewskiego teatru Carlo Tomatisa, oglądał występy legendarnego francuskiego tancerza Charles'a Le Picqa, a przy okazji był świadkiem wydarzeń pierwszego sezonu polskiej sceny publicznej w Operalni saskiej. Dał się jednak też wciągnąć w rywalizację trzech czołowych włoskich solistek ówczesnego warszawskiego teatru: Cateriny Gattai, dawnej swojej kochanki Anny Binetti i Teresy pobyt w Warszawie wspominał jako spokojny i pokojowy. „Żyłem naprawdę przykładnie, unikając miłostek i hazardu” – pisał w pamiętnikach. A jednak, wskutek intryg włoskich balerin wdał się w konflikt z faworytem króla, podstolim Franciszkiem Ksawerym Branickim. Doszło między nimi do nielegalnego pojedynku, który hrabia Branicki o mało nie przypłacił życiem. W konsekwencji latem 1766 roku Casanova zmuszony był opuścić Warszawę na polecenie króla, ale wspomnienie swojego pobytu pozostawił nam w swoich kultowych w Warszawie w choreografii Krzysztofa Pastora i w realizacji PBN został uznany za jedno z najlepszych przedstawień baletowych w skali światowej w międzynarodowym rankingu krytyków prestiżowego magazynu „Dance Europe” w Londynie (październik 2015), z kolei balety Casanova w Warszawie w choreografii Krzysztofa Pastora i Poskromienie złośnicy w choreografii Johna Cranko w realizacji PBN uznane za wydarzenia roku 2015 przez Fundację Terpsychora w Warszawie (grudzień).Balet Casanova w Warszawie online bezpłatnie na w sobotę 14 listopada o godzinie Spektakl będzie dostępny na platformie przed 48 Krzysztof PastorIdea i libretto: Paweł ChynowskiKoncepcja muzyczna i dyrygent: Jakub ChrenowiczScenografia i kostiumy: Gianni QuarantaŚwiatła: Daniele NannuzziObsada:Giacomo Casanova: Vladimir YaroshenkoHrabia Branicki: Maksim WoitiulCampioni, przyjaciel Casanovy : Paweł KoncewojHrabia Tomatis, anterprener teatru: Patryk WalczakMlle Ristorini, primadonna (sopran): Katarzyna TrylnikMlle Gattai, primabalerina: Yuka EbiharaMlle Casacci, primabalerina: Aneta ZbrzeźniakMlle Binetti, primabalerina: Emilia StachurskaCharles Le Picq, pierwszy tancerz: Dawid TrzensimiechCambi, baletmistrz: Carlos Martín PérezKról Stanisław August: Wojciech ŚlęzakHrabia Moszyński: Adam KozalKsiężna Izabela Czartoryska: Anna CzeszejkoKsiążę Czartoryski: Kristóf SzabóHrabia Poniński: Robert BondaraKsiążę Lubomirski: Łukasz TużnikPułkownik Byszewski: Kenneth DwigansDoktor: Adam MyślińskiPrzeorysza: Marta FiedlerNowicjuszka: Daria Majewskaoraz Polski Balet Narodowy
Opowiedziałem Wam już do jakiej rodziny trafiłem i z jakimi wariatami przyszło mi żyć. Mame, bardzo kochana i szalona, Tate, oaza spokoju i bezpiecznik Mame, który z racji uprawianego zawodu stanowi według Mame inny gatunek. Powiem Wam w tajemnicy….. A właściwie nie muszę w tajemnicy, bo Mame nie kryje się ze swoją teorią, że mąż informatyk to kara boska za poprzednie wcielenia i Mame kompletnie nie rozumie, dlaczego to ją spotkało, zapewne w poprzednim wcieleniu była nudnym mężczyzną. Ale dla mnie nie ma to znaczenia. Ważne jest, że pomimo tego, że kłócą się jak szaleni i nie ma dnia, żeby nie poszukiwali w morderczych celach aort adwersarza, to całą naszą trójkę kochają nad życie i w opiece nad nami są bardzo zgodni i pełni wzajemnego zrozumienia. Ostatnio, a trochę czasu już upłynęło, opowiadałem Wam o najpiękniejszym moim dniu, Dniu Kota. Od tego czasu wydarzyło się wiele rzeczy. Tak dużo, że sam nie wiem, o czym by tu opowiedzieć, więc skupię się na dwóch, bardzo ważnych. Pierwsza stała się zupełnie niespodziewanie, któregoś wieczoru, zwykłego, jak inne mu podobne, poczułem, że coś się stało z moją przednią łapką, że nie mogę jej normalnie postawić i trochę sztywna mi się wydała. Nie leciałem z tym od razu do Mame, pomyślałem sobie, że może to wina moich szalonych skoków i do rana mi przejdzie. Nic bardziej mylnego! Kiedy wstałem rano, druga przednia łapka również wydała mi się zepsuta, a do tego wszystkiego głowa też odmówiła posłuszeństwa i za nic nie chciała się podnieść. Bardzo źle to wyglądało i nie miałem wyjścia, musiałem się tak Mame pokazać. Kawa i Maksio doskonale wiedzieli, że nie jest ze mną najlepiej i wspierali mnie na wszelkie sposoby. Maksio co chwilę mył mnie po głowie, a Kawa sprawdzała mi pod ogonem, jak mnie wyleczyć i nawet na mnie nie syczała. To wielkie poświęcenie z jej strony, bo, wstyd mi to przyznać, ale nie byłem dla niej zbyt dobry i przysporzyłem jej wielu stresów. Ale moja kochana siostrzyczka była bardzo wyrozumiała i wybaczyła mi moje warcholstwo. -Tate, -powiedziała o poranku Mame, – Ty zobacz, czy nie wydaje Ci się, że Kubuś jakoś dziwnie chodzi? Taki napięty, wygląda jak skrzyżowanie amstaffa z pitbullem, zobacz, on ma coś z głową. – Może go przewiało? – zastanowił się głośno i na własną zgubę, Tate. – W całym domu okna pootwierane, może od przeciągu? – Nie,-warknęła Mame, – Przeciąg to przez Twój mózg chyba przeleciał i resztki pomyślunku Ci wywiał. Jaki przeciąg, czy Ty naprawdę ze wszystkich absurdalnych i idiotycznych hipotez musisz wybrać tę najbardziej bezsensowną, jaka Ci przyjdzie do głowy? – jak zwykle w ułamku sekundy wściekła się Mame. – Popatrz na niego, zobacz jak nim zarzuca, to też przeciąg? Na Kasprowym do diabła jest, czy w normalnym domu? – zrzędziła, pełna niepokoju o mnie i wkurzenia na teorie spiskowe Tate. – Nie widzisz, nie wiesz, nie wymyślaj głupot, -stwierdziła. – Jedziemy z nim dzisiaj do lekarza, – dodała. – Niczego nie wymyślam, – gulgotał w tym czasie pod nosem Tate, – mogło go przewiać, ale nie, ona znowu wie lepiej. – Oczywiście, że wiem lepiej, – usłyszał nagle za plecami, – A jak nie chcesz, żebym coś usłyszała, to nie gulgocz pod nosem, tylko milcz , -odezwała się Mame. – Wychodzimy wcześniej z pracy i lecimy do weta, a teraz przytrzymaj go przez chwilę i puść jak Ci powiem, film dla weta muszę nagrać, żeby sam zobaczył co się dzieje. Poznałem już wcześniej mojego lekarza, Pana Macieja i wiedziałem, że nie zrobi mi krzywdy, a na pewno zrobi wszystko, żeby mi pomóc. Przestraszył nas jednak bardzo, kiedy po oglądnięciu moich paralitycznych ruchów stwierdził, że on tu nic nie poradzi, że tu trzeba neurologa. Polecił nam bardzo dobrego i mimo szczerych chęci nie był w stanie nic dla mnie zrobić. Mame, jak to Mame, od razu zabrała się za dzwonienie i umawianie wizyty. Udało się to bardzo szybko i znowu zapakowali mnie do kociej lektyki i pojechaliśmy na wizytę. Nowy doktor wysłuchał, zbadał, oglądnął filmik i kazał zrobić rezonans. Mame ciemność oczy zasnuła, ale jeszcze była dzielna i zaklepali z Tate najbliższy termin. Słabo im się zrobiło, kiedy usłyszeli o kosztach, ale Mame miała od Was takie wsparcie, tak wiele dowodów Waszej miłości do mnie, że zdecydowała się poprosić Was o pomoc. To co się stało, to w jaki sposób zareagowaliście, to był cud, za który będę Wam do końca życia wdzięczny. Mame mi się przyznała, że była to dla niej cenna lekcja. Powiedziała, że potrafi pomagać i pomaga innym w potrzebie, ale, co dla niej było nowym i krępującym wbrew pozorom odczuciem, można też o tę pomoc poprosić i co ważniejsze, otrzymać ją. Mame zrozumiała, że kiedy jest się w potrzebie i ma się szczere intencje, to ludzie to zrozumieją i pomogą. Wystarczy poprosić. Tylko tyle i czasem aż tyle….. Wynik rezonansu zaskoczył wszystkich. Ostatecznie, dziura w głowie i spowodowana nią częściowa martwica mózgu, to nie jest codzienna przypadłość i nie każdego może spotkać. Kiedy wszyscy mówią Ci, że jesteś wyjątkowym kotem, to w pewnej chwili zaczynasz w to wierzyć. Ale nawet ja nie przypuszczałem, że moja wyjątkowość objawi się w ten właśnie sposób. Najważniejsze, że stało się wiadome, co mi dolega. Dostałem lekarstwa, po których amstaff i pitbull odeszli w niepamięć, oraz dalsze zalecenia, po czym pan doktor stwierdził, że Mame i Tate mogą się na tę chwilę cieszyć zdrowym, acz dziurawym kotem. Cały dom odetchnął z ulgą. Brałem dzielnie lekarstwa, rosłem jak na drożdżach i, co bardzo smuciło Mame, robiłem się coraz bardziej zaborczy, a nawet czasami agresywny dla mojego rodzeństwa. Wiedziałem, że wszystkim sprawiam tym przykrość, ale niejasno czułem, że coś się ze mną dzieje. Emocje szalały we mnie, krew mi się burzyła i potrzeba pokazania , że to mój dom i moje terytorium, była silniejsza od innych odczuć. No, może z wyjątkiem głodku, który, jak to mówi Mame, mógł śmiało konkurować z rekinim. Niestety, co ją również martwiło, nie znaczyłem terenu. Mame w nękaniu mojego doktora ma wielką wprawę i po kolejnym telefonie do niego, słyszałem jak mówiła do Tate, że przez tę moją dziurę i martwicę, może okazać się, że nie będę znaczył terenu, ale będzie wzrastała moja agresja. Potem dodała coś jeszcze, ale tak cicho, że nic nie było słychać, za to wyczułem, że coś się kroi. Po pierwsze, nie spodobało mi się, że na następny dzień rano nie dostałem nic do jedzenia. Kompletnie nic! W brzuszku tak mi burczało, że z powodzeniem mógłbym zatrudnić się w przemyśle filmowym jako odgłosy burzy gigant. Ponieważ była to sobota, nie zdziwiłem się, że Mame i Tate nie poszli do pracy. Zaniepokoiło mnie, że znowu widzę różową lektykę, a oni mają bardzo podejrzliwe miny i bynajmniej nie są skierowane w stronę mojego rodzeństwa. Niestety nie zdążyłem się nigdzie schować, a wypadki tego dnia potoczyły się wyjątkowo szybko. Tate złapał mnie i zapakował do lektyki, Mame porwała kluczyki do auta i nim się obejrzałem, znalazłem się po raz kolejny u mojego lekarza. Nic nie powiedzieli, jakby byli wcześniej umówieni, Pan Maciej stwierdził tylko, żeby po mnie przyjechać przed drugą, po czym wyciągnął mnie z lektyki i zrobił zastrzyk. Kiedy się ocknąłem, Mame i Tate już na mnie czekali, pośmiali się trochę (jakby było z czego), że jestem już przytomny, acz konkursowo naćpany i zabrali mnie do domu, jak gdyby nigdy nic. W domu zastałem coś na kształt uczty. Pięknie zastawiony stół, dużo masełka i mięska i to wszystko sprawiało wrażenie, jakby czekało specjalnie na mnie. Mame przygotowała dla mnie talerzyk i powiedziała, że do tego posiłku będziemy oglądać film. Nie interesował mnie zbytnio, ale Mame była przejęta i poprosiła, żebym usiadł i posłuchał. Powiedziała, że jest to film o życiu bardzo wyjątkowego człowieka, który, wbrew pewnemu ubytkowi w swoim ciele, potrafił dokonać wielu wzniosłych rzeczy w swoim życiu i przyniósł radość wielu ludziom, oraz zyskał ich zachwyt. Stwierdziła, żebym się nie przejmował tym, co mnie dzisiaj spotkało, bo, patrząc na bohatera tego filmu, mogę wziąć z niego przykład i również dokonać wielu wspaniałych czynów, i nie wolno mi myśleć o sobie, jako o wybrakowanym czy ułomnym kocie. Nie do końca wiedziałem o co jej chodzi, ale chciałem być miły i uprzejmie spytałem, o kim będzie ten film. – To o wielkim śpiewaku operowym, Kubusiu- odpowiedziała Mame, a film nosi tytuł „Farinelli, ostatni kastrat” Cdn… Wasz Kubuś smartcapture smartcapture smartcapture
farinelli ostatni kastrat cały film